Wszyscy pytają, co się stało z Iwoną. Przełom, którego nie było
28.10.2012
, aktualizacja: 28.10.2012 10:11
Matka Iwony Wieczorek: Jestem wściekła na policję.
Najpierw powiedzieli, że wiedzą, co się stało z moją córką i ujęcie
sprawcy jej zaginięcia to kwestia dni. Teraz robią ze mnie wariatkę, bo
rzekomo musiałam ich źle zrozumieć.
Co się stało z Iwoną Wieczorek?
Jasnowidzowi z Człuchowa wydaje się, że wie. Ale nawet jeśli jakimś cudem ma rację, nic z tego nie wynika, póki brakuje dowodów.
Tymczasem od tej feralnej lipcowej nocy 2010 r., gdy Iwona
zniknęła, nie ma dosłownie żadnego punktu zaczepienia. Trochę tak, jakby
była nie realną osobą, lecz zjawą, która wysnuła się z mgły - i
rozpłynęła w powietrzu, gdzieś niedaleko bulwaru Nadmorskiego w
Jelitkowie.
Dlatego tak duże emocje wzbudziła informacja z czerwca br., że dwaj policjanci odwiedzili matkę zaginionej. Przyszli do niej, do zakładu fryzjerskiego w Sopocie. Znała ich, bo od dawna zajmowali się sprawą Iwony. Matka usłyszała, że nastąpił przełom, że wiedzą, co się stało z Iwoną i kto jest sprawcą. Wszystko rozegra się w krótkim czasie. "Wybiera się pani na urlop? Sugerowalibyśmy nie wyjeżdżać w najbliższych dniach poza Trójmiasto".
Telefon od szczeniaków
Po wizycie policjantów matka z emocji nie może znaleźć sobie miejsca. W nocy nie jest w stanie zasnąć. To było coś więcej niż relacja matki i córki. Obie noszą to samo imię - Iwona. Na zdjęciach razem wyglądają jak siostry. Młodsza pożycza chętnie od starszej ciuchy.
Od dwóch lat każdy dzień matki podporządkowany jest sprawie Iwony. Huśtawka: "Wierzę, że moja córka żyje" i "Jeśli nie żyje, chciałabym, żeby wszystko się już wyjaśniło. Ten stan zawieszenia jest nie do wytrzymania".
Tak więc, co można pomyśleć, gdy przychodzą policjanci i mówią: "Wybiera się pani na urlop? Sugerowalibyśmy nie wyjeżdżać w najbliższych dniach poza Trójmiasto".
Że sprawa jest już na ukończeniu.
Że Iwona nie żyje i obecność matki będzie potrzebna do identyfikacji zwłok.
Że to nie może być żart, bo policja to poważna instytucja państwowa. Bo nikt by przecież bez potrzeby nie kontaktował się z matką, która przez dwa lata przeszła bardzo dużo.
Najgorszy był być może ten telefon od rozbawionych szczeniaków. Była późna godzina. Numer nieznajomy, ale przecież trzeba odebrać, bo każdy sygnał o Iwonie może być ważny. Więc odebrała. I usłyszała głos dziewczyny: "Mamusiu, ratuj!". Policjanci natychmiast się tym zajęli. Na podstawie numeru telefonu zlokalizowali miejsce i wparowali do mieszkania, gdzie odbywała się impreza. Zrobili tej durnej młodzieży "jesień średniowiecza". W sumie należało się szczeniakom. Główne wydarzenie towarzyskie sezonu: zaginięcie Iwony Wieczorek. Nie znali jej, ale każdy chciał o tym gadać. W końcu ktoś wpadł na nieludzko głupi pomysł. Matka Iwony wszędzie podaje swój numer telefonu. Zdzwońmy i zobaczmy, co z tego wyniknie.
Może by tego nie zrobili, gdyby mieli dość wyobraźni - zobaczyliby może matkę, która zwinięta w kłębek leży na łóżku i płacze, bo "Mamusiu, ratuj!" to słowa, które w takiej sytuacji powaliłyby nawet twardego faceta.
Byli też tacy, którzy próbowali udawać porywaczy i wyłudzić okup. Dwaj. Są już po wyrokach.
Komendant z georadarem
Tak więc po wizycie policjantów matka Iwony nie może wytrzymać. Informuje o wszystkim media. Iwona wraca na łamy gazet i do mediów elektronicznych - tym bardziej że w połowie lipca ma być druga rocznica zaginięcia.
Mijają jednak dni, tygodnie, miesiące. Policjanci milczą.
10 października internauta Serce Czytelnik rozsyła list otwarty do policji i dziennikarzy. W imieniu znajomych zwraca się "z apelem o ponowne podjęcie tematu dotyczącego informacji, jakie obiegły media w czerwcu i lipcu 2012 roku, a które dotyczyły rzekomego przełomu w sprawie zaginionej w Gdańsku w dniu 17 lipca 2010 roku Iwony Wieczorek".
Czytamy:
Jasnowidzowi z Człuchowa wydaje się, że wie. Ale nawet jeśli jakimś cudem ma rację, nic z tego nie wynika, póki brakuje dowodów.
Polecamy - Zniknięcie Iwony Wieczorek minuta po minucie
Tysiące
osób w kraju wciąż zadają sobie pytanie, co się stało z Iwoną. Wielu
internautów nadal szuka nowych informacji o zaginionej gdańszczance. To
swoisty fenomen kulturowy - trochę tak, jakby Polska miała swoje Twin
Peaks i czekała na rozwiązanie wielkiej zagadki. Kto i dlaczego zabił
Laurę Palmer? Iwona - gdzie jesteś? I czy są jeszcze jakiekolwiek
szanse, że żyjesz?Dlatego tak duże emocje wzbudziła informacja z czerwca br., że dwaj policjanci odwiedzili matkę zaginionej. Przyszli do niej, do zakładu fryzjerskiego w Sopocie. Znała ich, bo od dawna zajmowali się sprawą Iwony. Matka usłyszała, że nastąpił przełom, że wiedzą, co się stało z Iwoną i kto jest sprawcą. Wszystko rozegra się w krótkim czasie. "Wybiera się pani na urlop? Sugerowalibyśmy nie wyjeżdżać w najbliższych dniach poza Trójmiasto".
Telefon od szczeniaków
Po wizycie policjantów matka z emocji nie może znaleźć sobie miejsca. W nocy nie jest w stanie zasnąć. To było coś więcej niż relacja matki i córki. Obie noszą to samo imię - Iwona. Na zdjęciach razem wyglądają jak siostry. Młodsza pożycza chętnie od starszej ciuchy.
Od dwóch lat każdy dzień matki podporządkowany jest sprawie Iwony. Huśtawka: "Wierzę, że moja córka żyje" i "Jeśli nie żyje, chciałabym, żeby wszystko się już wyjaśniło. Ten stan zawieszenia jest nie do wytrzymania".
Tak więc, co można pomyśleć, gdy przychodzą policjanci i mówią: "Wybiera się pani na urlop? Sugerowalibyśmy nie wyjeżdżać w najbliższych dniach poza Trójmiasto".
Że sprawa jest już na ukończeniu.
Że Iwona nie żyje i obecność matki będzie potrzebna do identyfikacji zwłok.
Że to nie może być żart, bo policja to poważna instytucja państwowa. Bo nikt by przecież bez potrzeby nie kontaktował się z matką, która przez dwa lata przeszła bardzo dużo.
Najgorszy był być może ten telefon od rozbawionych szczeniaków. Była późna godzina. Numer nieznajomy, ale przecież trzeba odebrać, bo każdy sygnał o Iwonie może być ważny. Więc odebrała. I usłyszała głos dziewczyny: "Mamusiu, ratuj!". Policjanci natychmiast się tym zajęli. Na podstawie numeru telefonu zlokalizowali miejsce i wparowali do mieszkania, gdzie odbywała się impreza. Zrobili tej durnej młodzieży "jesień średniowiecza". W sumie należało się szczeniakom. Główne wydarzenie towarzyskie sezonu: zaginięcie Iwony Wieczorek. Nie znali jej, ale każdy chciał o tym gadać. W końcu ktoś wpadł na nieludzko głupi pomysł. Matka Iwony wszędzie podaje swój numer telefonu. Zdzwońmy i zobaczmy, co z tego wyniknie.
Może by tego nie zrobili, gdyby mieli dość wyobraźni - zobaczyliby może matkę, która zwinięta w kłębek leży na łóżku i płacze, bo "Mamusiu, ratuj!" to słowa, które w takiej sytuacji powaliłyby nawet twardego faceta.
Byli też tacy, którzy próbowali udawać porywaczy i wyłudzić okup. Dwaj. Są już po wyrokach.
Komendant z georadarem
Tak więc po wizycie policjantów matka Iwony nie może wytrzymać. Informuje o wszystkim media. Iwona wraca na łamy gazet i do mediów elektronicznych - tym bardziej że w połowie lipca ma być druga rocznica zaginięcia.
Mijają jednak dni, tygodnie, miesiące. Policjanci milczą.
10 października internauta Serce Czytelnik rozsyła list otwarty do policji i dziennikarzy. W imieniu znajomych zwraca się "z apelem o ponowne podjęcie tematu dotyczącego informacji, jakie obiegły media w czerwcu i lipcu 2012 roku, a które dotyczyły rzekomego przełomu w sprawie zaginionej w Gdańsku w dniu 17 lipca 2010 roku Iwony Wieczorek".
Czytamy:
"Solidaryzując się z matką zaginionej Iwony
Wieczorek, społeczność internetowa nie poprzestawała tylko na dyskusji.
Wiele z osób biorących w niej udział czynnie uczestniczyło w szeroko zakrojonej akcji poszukiwawczej.
To właśnie na portalach internetowych zrodził się pomysł wystosowania Petycji w sprawie zmian w przepisach prawa dotyczącego osób zaginionych.
W dużej mierze dzięki użytkownikom forów internetowych sprawa Iwony Wieczorek została rozpropagowana w Polsce, jak i za granicą.
Braliśmy udział w plakatowaniu, tworzeniu filmików, zamieszczaniu ogłoszeń, itd. Wysyłaliśmy pisma do polityków z prośbą o zainteresowanie się sprawą Iwony Wieczorek, której los stał się dla nas inspiracją do zainteresowania się problemem osób zaginionych.
W naszej ocenie nadszedł już czas, żeby opinia publiczna dowiedziała się, na jakim etapie znajduje się obecnie postępowanie dochodzeniowe w tej sprawie.
Uważamy, że przekazane w prasie i TV informacje w czerwcu i w lipcu 2012 roku upoważniają nas do wystosowania powyższego apelu".
Zdaniem internautów sytuacja jest tym bardziej niezrozumiała, że "w dniu 18 lipca 2012 roku komendant wojewódzki policji pan Wojciech Sobczak w trakcie wypowiedzi dla Radia Gdańsk potwierdził, iż na terenie sopockich działek przeprowadzone były badania przy użyciu georadaru. Stwierdził także, iż (...) zanotowano postępy w sprawie. Pewne rzeczy zaczynają się konkretyzować. W trakcie wywiadu padła zapowiedź, iż może za miesiąc, może za dwa, sprawa powinna powrócić do formy procesowej".
Internauci zadają w tym apelu pytania. Jedno z nich brzmi: Czy matka zaginionej została użyta do jakiejś gry policyjnej, a teraz jest zbywana zdawkowymi słowami "proszę czekać"?
Fatalnie - zamiast dobrze
- Jestem wściekła na policję - mówi matka Iwony. - Najpierw powiedzieli, że wiedzą, co się stało z moją córką i ujęcie sprawcy jej zaginięcia to kwestia dni. Teraz słyszę w mediach wypowiedzi, jakoby nic takiego nie miało miejsca. Robią ze mnie wariatkę, bo rzekomo musiałam ich źle zrozumieć. Sprawa córki kosztowała mnie już wiele zdrowia, nerwów, ale wariatką póki co nie jestem. Ta rozmowa z policjantami odbywała się w moim zakładzie fryzjerskim, pracownice w niej nie uczestniczyły, jednak zaraz im wszystko opowiedziałam.
Reporter "Gazety" spróbował wyjaśnić, czemu miała służyć rozmowa policjantów z matką. Rozmówcami byli znający sprawę pracownicy organów ścigania z Gdańska.
Jedna z odpowiedzi brzmi: - Policjanci załatwiali inną sprawę i przejeżdżając przez Sopot, odwiedzili przy okazji matkę Iwony. Rozmowa była niemal prywatna, coś za dużo powiedzieli, w dodatku zupełnie niepotrzebnie. Dali matce podstawy do niepotrzebnych i błędnych domysłów.
Inna odpowiedź jest ciekawsza i chyba bardziej wiarygodna: - Żadnego przełomu nie było i dlatego chcieli przeprowadzić prowokację policyjną. Wystąpili do prokuratury z wnioskiem o przeprowadzenie operacji specjalnej. Nie chodziło tylko o przebadanie ziemi georadarem. Chodziło o założenie wielu podsłuchów telefonicznych. Puścili przez matkę pogłoskę o przełomie i chcieli sprawdzić, jak to będzie żyło na łączach telefonicznych. Sytuacja jest rozpaczliwa, mimo 23 tomów akt nie ma na razie żadnego punktu zaczepienia. Chcieli to pchnąć do przodu. Miało być dobrze, wyszło fatalnie.
Podobno komendant wojewódzki policji Wojciech Sobczak wściekł się i wziął obu policjantów na dywanik. Uznał, że postąpili nieetycznie wobec matki Iwony.
- Jeden z nich odszedł z zespołu, który zajmuje się sprawą - mówią nasi rozmówcy. - Jego miejsce zajęła policjantka z trzynastoletnim stażem. Ambitna, dociekliwa. Są dwie priorytetowe sprawy w całym województwie: zaginięcie Iwony i śmierć Izy w Gdyni, która została uduszona przez jakiegoś zwyrodnialca w okolicach giełdy owocowo-warzywnej. I obie są wyjaśniane przez ten mały, dwuosobowy zespół. Jedyna dobra wiadomość jest taka, że to policjanci doświadczeni, bystrzy i dociekliwi. Na pewno nie odpuszczą.
Wiele z osób biorących w niej udział czynnie uczestniczyło w szeroko zakrojonej akcji poszukiwawczej.
To właśnie na portalach internetowych zrodził się pomysł wystosowania Petycji w sprawie zmian w przepisach prawa dotyczącego osób zaginionych.
W dużej mierze dzięki użytkownikom forów internetowych sprawa Iwony Wieczorek została rozpropagowana w Polsce, jak i za granicą.
Braliśmy udział w plakatowaniu, tworzeniu filmików, zamieszczaniu ogłoszeń, itd. Wysyłaliśmy pisma do polityków z prośbą o zainteresowanie się sprawą Iwony Wieczorek, której los stał się dla nas inspiracją do zainteresowania się problemem osób zaginionych.
W naszej ocenie nadszedł już czas, żeby opinia publiczna dowiedziała się, na jakim etapie znajduje się obecnie postępowanie dochodzeniowe w tej sprawie.
Uważamy, że przekazane w prasie i TV informacje w czerwcu i w lipcu 2012 roku upoważniają nas do wystosowania powyższego apelu".
Zdaniem internautów sytuacja jest tym bardziej niezrozumiała, że "w dniu 18 lipca 2012 roku komendant wojewódzki policji pan Wojciech Sobczak w trakcie wypowiedzi dla Radia Gdańsk potwierdził, iż na terenie sopockich działek przeprowadzone były badania przy użyciu georadaru. Stwierdził także, iż (...) zanotowano postępy w sprawie. Pewne rzeczy zaczynają się konkretyzować. W trakcie wywiadu padła zapowiedź, iż może za miesiąc, może za dwa, sprawa powinna powrócić do formy procesowej".
Internauci zadają w tym apelu pytania. Jedno z nich brzmi: Czy matka zaginionej została użyta do jakiejś gry policyjnej, a teraz jest zbywana zdawkowymi słowami "proszę czekać"?
Fatalnie - zamiast dobrze
- Jestem wściekła na policję - mówi matka Iwony. - Najpierw powiedzieli, że wiedzą, co się stało z moją córką i ujęcie sprawcy jej zaginięcia to kwestia dni. Teraz słyszę w mediach wypowiedzi, jakoby nic takiego nie miało miejsca. Robią ze mnie wariatkę, bo rzekomo musiałam ich źle zrozumieć. Sprawa córki kosztowała mnie już wiele zdrowia, nerwów, ale wariatką póki co nie jestem. Ta rozmowa z policjantami odbywała się w moim zakładzie fryzjerskim, pracownice w niej nie uczestniczyły, jednak zaraz im wszystko opowiedziałam.
Reporter "Gazety" spróbował wyjaśnić, czemu miała służyć rozmowa policjantów z matką. Rozmówcami byli znający sprawę pracownicy organów ścigania z Gdańska.
Jedna z odpowiedzi brzmi: - Policjanci załatwiali inną sprawę i przejeżdżając przez Sopot, odwiedzili przy okazji matkę Iwony. Rozmowa była niemal prywatna, coś za dużo powiedzieli, w dodatku zupełnie niepotrzebnie. Dali matce podstawy do niepotrzebnych i błędnych domysłów.
Inna odpowiedź jest ciekawsza i chyba bardziej wiarygodna: - Żadnego przełomu nie było i dlatego chcieli przeprowadzić prowokację policyjną. Wystąpili do prokuratury z wnioskiem o przeprowadzenie operacji specjalnej. Nie chodziło tylko o przebadanie ziemi georadarem. Chodziło o założenie wielu podsłuchów telefonicznych. Puścili przez matkę pogłoskę o przełomie i chcieli sprawdzić, jak to będzie żyło na łączach telefonicznych. Sytuacja jest rozpaczliwa, mimo 23 tomów akt nie ma na razie żadnego punktu zaczepienia. Chcieli to pchnąć do przodu. Miało być dobrze, wyszło fatalnie.
Podobno komendant wojewódzki policji Wojciech Sobczak wściekł się i wziął obu policjantów na dywanik. Uznał, że postąpili nieetycznie wobec matki Iwony.
- Jeden z nich odszedł z zespołu, który zajmuje się sprawą - mówią nasi rozmówcy. - Jego miejsce zajęła policjantka z trzynastoletnim stażem. Ambitna, dociekliwa. Są dwie priorytetowe sprawy w całym województwie: zaginięcie Iwony i śmierć Izy w Gdyni, która została uduszona przez jakiegoś zwyrodnialca w okolicach giełdy owocowo-warzywnej. I obie są wyjaśniane przez ten mały, dwuosobowy zespół. Jedyna dobra wiadomość jest taka, że to policjanci doświadczeni, bystrzy i dociekliwi. Na pewno nie odpuszczą.
Komentarze (86)
-
Oceniono 293 razy 279jak chyba nikt rozumiem co czuje Pani Iwona. Ja już 12 lat żyję w takim piekle szukając szczątków swojego syna, w czym nie pomagała, lecz utrudniała policja i prokuratura. Sprawę o porwanie umorzono po 2 latach mimo oczywistych dowodów. Osiem lat temu prokurator jednej z najwyższych prokuratur w kraju, przy okazji przesłuchiwania świadka w innej sprawie, uzyskał zeznanie nt. zabójstwa 3 osób, w tym mojego syna i..... nie zadał żadnych dodatkowych pytań, sprawę schował do szuflady. Po kolejnych 3 latach dowiedziałam się o istnieniu zeznań ...i kolejne 2 lata zajęła mi walka o wznowienie sprawy, bo dla prokuratora nie był to wystarczający argument do jej wznowienia. Po wielu moich walkach, w tym udowodnienia "wielu nieprawidłowości formalnych i merytorycznych" jak napisał kontrolujący prokurator prokuratury Generalnej wznowiono śledztwo, które szybko zawieszono do czasu przesłuchania świadka. DO DZIŚ ŚWIADEK NIE ZOSTAŁ PRZESŁUCHANY, a ja żyję jak Pani Iwona. Tak żyją ofiary przestępstw w państwie bezprawia, pozbawione są możliwości dotarcia do ministra sprawiedliwości, bądż Prokuratora Generalnego, bo jest filtr w postaci komórki skarg i wniosków, co pozbawia nas możliwości rzetelnego nadzoru w sprawie. A jak działa taka komórka, niech świadczy fakt, że w mojej sprawie, fizycznie ten sam prokurator, bez czytania akt sprawy, przekazał ją do rozpatrzenia jednostkom podległym /w tym prokuraturze na którą się skarżyłam/, co oczywiście spowodowało uznanie skargi za bezzasadne, po czym, po interwencji biura poselskiego jednego z posłów, uznał jak wyżej, z zaleceniem wznowienia śledztwa.
-
Oceniono 294 razy 272A pamiętacie sprawę chłopaka z wybrzeża - w czerwcu 2010 - skrępowano mu ręce, ciało obciążono dwiema płytami chodnikowymi i wrzucono do morza. Półtora miesiąca później zwłoki żeglarza wypłynęły pod Gdańskiem. Prokurator T w i e r dz i , że popełnił samobójstwo. Sam się skrepował i obciążył 20 kg betonu!
Nie do wiary jak nasz wymiar sprawiedliwości i organy śledcze - jakie to miernoty. -
Oceniono 195 razy 181"Jedyna dobra wiadomość jest taka, że to policjanci doświadczeni, bystrzy i dociekliwi. Na pewno nie odpuszczą"
To w zespołach śleczych są policjanci niedoświadczeni,tępi i niedociekliwi, mogący machnąć ręką"daj spokoj!" ? Brzmi to jak w restauracji: " Dziś polecamy dania ze świeżych produktow" -
- W Smyku zawsze Promocje
Smyk.com Zamów online, odbierz w Empiku. Zobacz nową kolekcję Cool Club.
- W Smyku zawsze Promocje
-
Oceniono 140 razy 128Policja, czy jak niektórzy wolą Milicja to Pietruszkowi Chłopcy. Babcie handlujące jarzynami to potrafią bohatersko do pionu stawiać, ale jak jakaś poważna afera pójdzie to nagle nic nie potrafią.
Teraz rząd chce podnieść próg kwotowy od którego będzie ścigana kradzież (z 250 do 1000 złotych), także Dzielni Policjanci dostaną kolejny pretekst by kłaść lachę na obywatela.
W Komendzie Głównej zajmują się tylko statystykami, od tego zależą ich premie, wiec tak naprawdę nie interesują ich działania prewencyjnie czy faktyczne pracowanie nad trudnymi sprawami. Idą na skróty, łatwiej stanąć z suszarką w krzakach na źle oznakowanej drodze (standardowej pułapki na kierowców) lub złapać gimnazjalistę ze skrętem niż prowadzić faktyczne działania w zakresie swoich obowiązków.
Bandyta cię może pobić na ulicy, dostanie 7 wyroków w zawieszeniu bo młody, ty się będziesz bronić, zrobisz mu krzywdę to prokurator ci przylepi "przekroczenie granic obrony koniecznej).
Rok temu jakiś zwyrodnialec zgwałcił i okaleczył nastolatkę, która potem zidentyfikowała z ujęcia na monitoringu:
wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,126765,11695038,Czy_sa_postepy_w_sledztwie_ws__brutalnego_gwaltu_w.html
Rok czasu i policja dysponująca dobrej jakości wizerunkiem tego karalucha ciągle go nie złapała.
Więc czego oczekiwać po policji w sprawie Iwony Wieczorek ? Tam nawet dobrego ujęcia z kamer nie ma, tylko jakiś gościu z ręcznikiem, który po prostu mógł wracać z plaży i może nie ma nic wspólnego ze sprawą.
Policja w tym kraju to nie "policja". To tylko przypadkowi ludzie w mundurach czekający na swoje 15 lat i emeryturkę. Zapewne są przyzwoici i inteligentni policjanci, ale giną w tłumie.
Co najgorsze, dowódcy to idioci a polityką to pasuje. -
Oceniono 136 razy 122"Wybiera się pani na urlop? Sugerowalibyśmy nie wyjeżdżać w najbliższych dniach poza Trójmiasto"
To mogła być prowokacja policji. Nie wyłączyli matki z grona podejrzanych i chcieli sprawdzić, jak kobieta zareaguje na zapowiedź szybkiego wyjasnienia sprawy. Gdyby wyjechała na dłużej, awansowałaby o kilka miejsc na liscie podejrzanych.
Czy policja sprawdziła, jakie łodzie/jachty mogły przebywać w dniu zaginięcia dziewczyny w tamtych okolicach?
Mogła zostać zaproszona lub uprowadzona na jakąś jednostkę pływającą. Mogła też wsiąść do jakiegoś auta. Czy sprawdzono logowanie się telefonów jej znajomych w stacjach BTS w godzinach zaginięcia?
Co ja piszę... Na pewno sprawdzono. -
Oceniono 98 razy 76Dlaczego mnie to nie dziwi!?.
Osobiście byłem świadkiem jak dyżurny komisariatu dla W-wy Żoliborza nie wpuszcza ludzi do komisariatu celem złożenia doniesienia o możliwości popełnienia przestępstwa. Złożono skargę na Dyżurnego i była prokuratura. Oczywiście nie ma winnego a Policjant poszedł na emeryturę. S kolei dziecko ofiara przestępstwa zostało wyrzucone z mieszkania na 15 mróz. Brawo Policja. Osobiście zygam i pogardzam nimi tak jak oni maja nas w czterech literach. -
Oceniono 77 razy 69Osoba zgłaszająca przestępstwo jest na początku listy podejrzanych.
-
Oceniono 75 razy 63Bardzo współczuję matce i też uważam, ze policja strasznie zagrała.
-
Oceniono 64 razy 54Pamiętam tamtą akcję. Pamiętam, że sama matka Iwony mówiła, że była proszona by nie wypowiadać się na ten temat. Jednak pierwsze, co zrobiła, to poleciała do mediów. Faktycznie, to mogła być prowokacja - policjanci wiedzieli, że kobieta nie utrzyma języka za zębami. Może i chęci były dobre, ale środki okrutne. Na domiar złego nie przyniosły rezultatów.
--
Niecodziennik Matki Polki
abotak.com/
Najczęściej czytane
- 1.Wszyscy pytają, co się stało z Iwoną. Przełom, którego nie było
- 2.Nie żyje Remigiusz Muś. Był na pokładzie Jaka-40 w Smoleńsku
- 3.Jak wygrać z dużą korporacją? Znany bloger zrobił awanturę na Facebooku
- 4.Prokurator oskarża: Policjantka uciekła z miejsca wypadku
- 5.Potężne trzęsienie ziemi u wybrzeży Kanady. Tsunami dotarło na Hawaje, ale szkód brak
- 6.Zima trzyma. 30 tysięcy ludzi na Mazowszu wciąż bez prądu
- 7.Nowy Jork boi się ataku huraganu. Ewakuacja 375 tys. ludzi, zawieszą loty z JFK i kursy metra
reklama
Najważniejsze Informacje dnia codziennie w Twojej skrzynce
Przykładowy newsletter
Przykładowy newsletter
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz